W pokazywaniu zużytych kosmetyków dorobiłam się niezłych zaległości. Muszę się z tym wszystkim rozprawić, zanim mój dom zacznie przypominać sortownię śmieci. Dzisiaj więc porcyjka letnich "zużyć".
Mam suchą skórę ciała i muszę dbać o dobre nawilżenie i natłuszczenie, ale też złuszczanie. Najczęściej stosuję złuszczającą ściereczką lub rękawiczki, ostatnio do codziennego delikatnego złuszczania używam muślinowej ściereczki. Lubię też masaż na sucho szczotką, no i oczywiście różnego rodzaju peelingi, również te robione samodzielnie.
Dzisiaj przedstawię trzy drogeryjne peelingi, które ostatnio stosowałam: Cukrowy peeling do ciała antycellulit Bielendy, Peeling cukrowo-solny Masło shea i zielona herbata Green Pharmacy i Oliwkowy peeling cukrowy Paloma. Wszystkie w granicy 13-16 zł.
Ostatnio ponarzekałam mocno na krem do rąk Palomy, więc dla równowagi od razu pochwalę krem do stóp, z którym się bardzo zaprzyjaźniłam. W przeciwieństwie do rzeczonego kremu do dłoni, trudno mi w tym do stóp znaleźć jakiekolwiek wady, składa się bowiem z samych zalet. Brawa dla Palomy!
Kremy do rąk to typ kosmetyku, który zużywam w ogromnych ilościach i bardzo rzadko zdarza się, żebym męczyła się z jakimś kremem. Niestety Intensywnie nawilżający krem do rąk – spray marki Paloma z serii Hand SPA zalegał na moim biurku bardzo długo i żeby go skończyć musiałam się autentycznie przymuszać. Może nie jest to kosmetyk skrajnie tragiczny, ale po prostu przegrywa z wieloma innymi.
Jak wspominałam już przy recenzji innego peelingu do dłoni, ten typ kosmetyku nie należy do tych, bez których nie mogę się obejść. Z powodzeniem można zastąpić go peelingiem do ciała czy twarzy, jednak jeśli jest, miło użyć takiego wyspecjalizowanego produktu.