MENU

Pielęgnacja :: Nie myjący olejek myjący
(Bielenda Rose Care Olejek różany do mycia twarzy) [recenzja]

Bardzo lubię kosmetyki Bielenda i chociaż dawno o żadnym nie pisałam, praktycznie cały czas czegoś tej marki używam i zawsze jestem zadowolona. Prawie zawsze, bo dzisiaj o kosmetyku, który się u mnie nie sprawdził: różanym olejku do mycia twarzy.


Bielenda, Rose Care, Olejek różany do mycia twarzy



Bielenda, Rose Care, Olejek różany do mycia twarzy


Olejek różany Bielenda to preparat do oczyszczania i mycia skóry twarzy w formie lekkiego hydrofilnego olejku, zmieniający się pod wpływem wody w delikatną piankę, rozpuszczającą zanieczyszczenia podatne na działanie tłuszczu i wody – makijaż i sebum. Jak zapewnia producent, zawiera łagodne substancje myjące, szlachetny olejek z owoców róży, nawilżający kwas hialuronowy i kompleks witamin C i E. Nie znajdziemy w nim SLS ani SLES. 

Olejek ma estetyczne i wygodne nieduże (140 ml) opakowanie w postaci butelki z pompką. Delikatnie pachnie nieco syntetycznymi różami – nie tak pięknie, jak różana seria Leganza, o której kiedyś pisałam. I właściwie to wszystkie dobre rzeczy, które mogę o nim powiedzieć.


Olejek niestety niezbyt dobrze radzi sobie z usuwaniem makijażu – tusz do rzęs, kredka czy pomadka to dla niego wyzwanie i musiałam sięgać płyn micelarny lub płyn do demakijażu. A przecież olejek powinien rozprawić się z łatwością z kolorowymi kosmetykami. Wbrew zapewnieniom producenta, olejek nie zmienia się w kontakcie z wodą w "delikatną piankę", a po prostu w mleczną emulsję; w sumie nic dziwnego, wszak w składzie nie ma żadnych pieniących się detergentów. Moim zdaniem to jednak wprowadzanie w błąd klientek.

Przez parę dni próbowałam ograniczyć się do mycia twarzy tylko olejkiem Bielendy i domywania oczu płynem micelarnym. Efekt był straszny: zanieczyszczona (wysyp zaskórników w miejscach, w których nigdy ich nie miałam plus inne niespodzianki), a przy tym przesuszona i nieprzyjemnie napięta cera. Taki niemyjący olejek myjący... Wprowadzenie olejku było jedyną zmianą w mojej ówczesnej pielęgnacji cery, nie mam więc wątpliwości, że właśnie on mi nie służył i narobił szkód. Później zaczęłam używać olejku do wstępnego mycia twarzy, a następnie sięgałam po żel do mycia twarzy i było lepiej. Zużyłam, ale już do niego nie wrócę, bo znam mnóstwo lepszych kosmetyków do demakijażu i oczyszczania twarzy, po których nie trzeba cery doprowadzać do ładu.

♥♥♥♥♥♥ (0/5)


Skład (INCI): PARAFFINUM LIQUIDUM (MINERAL OIL), CAPRYLIC/ CAPRIC TRIGLYCERIDE, GLYCINE SOJA (SOYBEAN) OIL, PEG-20 GLYCERYL TRIISOSTEARATE, ETHYLHEXYL STEARATE, ROSA CANINA (FRUIT) OIL, GLYCERIN, HYDROLYZED GLYCOSAMINOGLYCANS, HYALURONIC ACID, TOCOPHERYL ACETATE, TOCOPHEROL, BETA-SITOSTERLOR, SQUALENE, ASCORBYL PALMITATE, LECITHIN, PROPYLENE GLYCOL, HYDROGENATED VEGETABLE GLYCERIDES CITRATE, PARFUM (FRAGRANCE), BENZYL SALICYLATE, LIMONENE.





Używałyście czegoś z linii Rose Care Bielenda?
Próbowałyście olejku z tej linii? Co sądzicie?
Lubicie olejki do mycia twarzy?



Bez względu na to, jak dany kosmetyk do mnie trafił, opisuję wrażenia z jego stosowania całkowicie szczerze. Pamiętajcie, że siłą rzeczy są to opinie osobiste, więc subiektywne. Nie mogę zagwarantować, że dany kosmetyk sprawdzi się u kogoś innego. Produkty, które przysłano mi do wypróbowania, oznaczam symbolem ★.

17 komentarzy:

  1. Z tej serii polubiłam tylko wodę różaną. Dwufazowy płyn micelarny okazał się tak samo do bani jak ten olejek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam parę opinii o tym nowym dwufazowym płynie micelarnym i chyba nikt nie jest z niego zadowolony.

      Używasz tej wody jako płynu micelarnego? Bo niby producent pisze, że ma zmywać makijaż i oczyszczać, ale moim zdaniem to po prostu przyjemny tonik i tak go stosuję.

      Usuń
  2. Ja miałam żółtą wersję tego produktu o całkiem nieźle go wspominam, dobrze rozpuszczał mi make-up :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę arganową? Też miałam i średnio wspominam w sumie, bo podrażniała mi oczy :(

      Usuń
  3. ta parafina na pierwszym miejscu w skladzie.. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kremach jakoś parafina mi raczej nie szkodzi, w przeciwieństwie np. do masła shea. Ale Bielenda mogła się bardziej postarać :/

      Usuń
  4. Lubię kosmetyki Bielendy i dla mnie to jedna z lepszych Polskich marek kosmetyków, ale bywają u nich i buble. Interesowałam się tą serią różaną, ale szczerze mówiąc składy jakoś mnie nie zachęciły. Dodatkowo olejków używam bardzo sporadycznie, tylko do doczyszczania maskary, ewentualnie odrobiny do maseczki z glinki, ponieważ większość olei mnie zapycha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda marka miewa wpadki niestety. Oby Bielenda miała jak najmniej, bo naprawdę lubię ich kosmetyki :)

      Próbowałaś olejku z dzikiej róży? Ostatnio mnie zachwycił, bo świetnie nawilża i łagodzi, nie powodując zapychania.

      Usuń
  5. Ja bardzo lubię olejki do demakijażu ale przyznam, że w drogerii dość trudno o taki, żeby był delikatny i rzeczywiście rozpuszczał makeup.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wysyp zaskórników to najgorsze co może być.

    OdpowiedzUsuń
  7. on jest na parafinie i może stąd Twoje problemy z cerą po jego stosowaniu.. nie miałam go i nie kupię, nie rozumiem też czemu jest taki popularny ;) ta parafina dla mnie przekreśla go całkiem... za to krem z tej samej serii jest całkiem milutki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z parafiną w kremach nie mam problemu, ale najwyraźniej do demakijażu używać jej nie mogę. Swoją drogą czytałam sporo zachwytów nad tym olejkiem i trochę się im dziwię.

      Usuń
  8. Początkowo byłam nim zainteresowana, ale sprawdziłam skład i mi się odechciało :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie jestem wielką fanką Bielendy, a po Twojej recenzji już wiem,że po niego nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Doprowadziłam swoją cerę do dobrego stanu, więc nie będę ryzykować z tym olejkiem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój kometarz :)