Achy i (f)ochy – kwiecień 2015
Kolejny miesiąc zleciał nie wiadomo kiedy, chyba pora zacząć myśleć o prezentach gwiazdkowych, bo zanim się obejrzę, będzie grudzień... Ale na razie "Achy i (f)ochy" kwietnia, czyli co mi się kosmetycznie spodobało, a co nie bardzo.
ACHY i OCHY
Tradycyjnie zacznę od "Achów". To najprzyjemniejsza część, bo zdecydowanie wolę chwalić, niż ganić. Najpierw laury dla kolorówki.
W kwietniu intensywnie używałam palety I ♥ Chocolate Makeup Revolution. W najbliższym czasie opowiem Wam o niej, a także o jej dwóch czekoladowych siostrach, bardziej szczegółowo, dzisiaj powiem tylko, że to paleta niesamowicie uniwersalna i można nią wykonać makijaż na każdą okazję. Cienie są dobrze napigmentowane, ładnie się dają rozcierać, nie osypują się.
Próbowałam dwóch nowych podkładów. Pierwszy z nich to długotrwały podkład kryjący Eveline Cosmetics Cover Sensation. Zaskoczył mnie wszystkim. Odcień 101 Ivory jest dla mnie po prostu idealny. Podkład jest bardzo, ale to bardzo gęsty, dobrze kryje i zapewnia efekt gładkiej skóry, która w jakiś magiczny sposób nadal wygląda naturalnie. Zdecydowanie zasługuje na osobną recenzję – spodziewajcie się jej wkrótce.
Drugi podkład, którego w minionym miesiącu używałam, to Jedwabisty podkład rozświetlający Lumi AA, jedna z nowości marki. Jest to jednocześnie "Ach" i odrobinę "foch", bo choć podkład ma świetną konsystencję, łatwo się rozprowadza, nawilża i pięknie wygląda na skórze, to niestety odcień 101 Ivory jest dla mnie minimalnie za ciemny. Co prawda da się to trochę naprawić, dodając tu i ówdzie koloru pudrem brązującym, ale marzy mi się odcień 100. Mam nadzieję, że Oceanic go wprowadzi.
Do rozświetlania skóry pod oczami najczęściej i najchętniej używałam rozświetlająco-liftingującego korektora Bell 30-Derma Lift w odcieniu 01. Nie daje specjalnie dużego krycia, ale całkiem ładnie rozjaśnia skórę, ma też lekką konsystencję, nie wchodzi więc w żadne linie. Fajnie sprawdza się też do modelowania rysów – nałożony na grzbiet nosa, środek czoła i kości policzkowe daje efekt wypoczętej twarzy.
Zakochałam się w tuszu L'Oréal Volume Million Lashes Excess. Ma silikonową szczoteczkę, która idealnie rozprowadza tusz na rzęsach i ładnie je rozdziela. Początkowo tusz był dla mnie trochę za mokry, jednak po paru dniach zrobił się taki akurat. Dobrze trzyma się na rzęsach, nie osypuje się i nie rozmazuje, o ile oczywiście nie wylewam potoków łez, bo nie jest wodoodporny.
Wodoodporne są natomiast wykręcane kredki do oczu Golden Rose nazwane po prostu Waterproof Eyeliner. Najpierw kupiłam czarną (01), bo bez czarnej kredki nie mogę się obejść, później wybrałam się jeszcze po brązową (05). Kredki mają idealną konsystencję – nie są ani za twarde, więc nie drapie się nimi powieki, ani za miękkie, więc grzecznie słuchają ręki i nie rozjeżdżają się, gdzie popadnie. Kosztują około 10 złotych. Jedyna rzecz, do której muszę się przyczepić, to brak temperówki.
Moja skóra zrobiła się ostatnio bardziej kapryśna niż kiedykolwiek, podejrzewam, że ma to związek z różnego rodzaju stresami i w ogóle kondycją psychiczną (życie bywa ciężkie). Staram się więc traktować ją teraz możliwie delikatnie i zapobiegać przesuszeniom. Do mycia twarzy sięgnęłam po kosmetyk, który dostałam już ponad rok temu, ale jakoś nie miałam okazji się do niego dobrać. Mowa o Kremowej emulsji do mycia twarzy z linii Oillan Balance★ (więcej informacji o całej serii). Jest bardzo delikatna, nie pachnie, dobrze domywa resztki makijażu (najpierw stosuję płyn micelarny), nie pozostawia uczucia ściągnięcia i nieprzyjemnego napięcia skóry.
Zachwyciłam się zwiększającą objętość pianką do włosów Aussie Miracle Styling Mousse Volume + Conditioning★. Oprócz właściwości stylizujących, ma ona również pielęgnować włosy, ale tego działania jeszcze nie zdążyłam odczuć. Mogę natomiast wypowiedzieć się na temat stylizacji włosów z jej użyciem. Naprawdę dodaje objętości, sprawia, że włosy wydają się grubsze. Przy tym pozostają miękkie i naturalne, nie sztywne jak po niektórych piankach. No i ten zapach!
Ostatni "Ach" to znowu czekolada. Jeśli czytacie mojego bloga i śledzicie mój instagram, wiecie, że trochę działo się na moich włosach – farbowanie, rozjaśnianie, prostowanie, kręcenie. Dlatego dbam o nie teraz jeszcze bardziej niż zwykle. Moje serce podbiła maska Kallos Chocolate Full Repair Hair Mask. Śmiesznie tania, a genialnie nawilżająca włosy. I jeszcze ten cudny zapach, który trzyma się na włosach do następnego mycia. Rewelacja, muszę wybrać się do Hebe po litrowe opakowanie, już się nie rozstaniemy chyba.
FOCHY
"Fochy" będą aż trzy, niebywałe!
"Foch" numer jeden to trwała pomadka-balsam w kredce Colour Rush Long Lasting Intense Colour Balm Rimmel w odcieniu 710 Drive Me Nude. Kiedy ta lśniąca balsamowa nudziakowość się zje, okazuje się, że na ustach zostaje róż, co zdecydowanie mi nie odpowiada. Zauważyłam jednak coś, co w ogóle dyskwalifikuje ten kosmetyk: pękają mi po nim usta i robią się zajady. Coś podobnego zaobserwowałam niestety również po Kissable Balm Stain Revlonu.
Nie wyobrażam sobie życia bez płynu micelarnego, chętnie próbuję nowych. Kiedy w zapowiedziach Rossmanna zobaczyłam, że dostępny będzie płyn micelarny ich własnej marki Rival de Loop wiedziałam, że na niego zapoluję. I w pewnym sensie to moja wina, że jestem rozczarowana, bo wrzuciłam go do koszyka bez czytania etykiety, a już "Sanftes Gesichtswasser" powinno mnie ostrzec, że nie jest to płyn micelarny w moim rozumieniu płynu micelarnego. Sposób użycia też nie pozostawia wiele wątpliwości: używać PO oczyszczeniu twarzy, omijać okolice oczu – to po prostu łagodny tonik (Sanftes Gesichtswasser). Tak go zużyję, ale liczyłam na coś innego. Nie dajcie się nabrać, do demakijażu się nie nadaje.
Ostatni "foch" to taki "półfoch". Rozświetlający balsam Body Gloss marki Palmer's na skórze wygląda po prostu fantastycznie. Nie miałam jeszcze nigdy balsamu, który by tak intensywnie rozświetlał skórę i dawał efekt pięknie napiętej skóry. Ale zapach jest po prostu okropny. Moją pierwszą myślą było, że chyba jest stary, zjełczały, zepsuty. Pogrzebałam jednak w internecie i wiele osób wspomina o nieprzyjemnym zapachu. Buuuuu!
Znacie te kosmetyki?
Macie jakieś swoje kwietniowe "achy" i "(f)ochy"? Podzielcie się!
Macie jakieś swoje kwietniowe "achy" i "(f)ochy"? Podzielcie się!
Zobacz też:
Podziel się!
Szukasz informacji o innym produkcie? Skorzystaj z WYSZUKIWARKI u góry strony lub zajrzyj do KATALOGU.
Bez względu na to, jak dany kosmetyk do mnie trafił, opisuję wrażenia z jego stosowania całkowicie szczerze. Pamiętajcie, że siłą rzeczy są to opinie osobiste, więc subiektywne. Nie mogę zagwarantować, że dany kosmetyk sprawdzi się u kogoś innego. Produkty, które przysłano mi do wypróbowania, oznaczam symbolem ★.
Żadnego nie znam...
OdpowiedzUsuńTa czekoladka zaczyna mnie kusić ... ;)
tusz z loreal jest moim faworytem od dobrego roku, chętnie wypróbuje korektor z bell bo właśnie czegoś delikatnego potrzebuje :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa recenzji podkładu Eveline i czy nadaje sie dla bladzioszkow:)
OdpowiedzUsuńTak, nadaje się dla bladziochów!
UsuńTeż pracuję nad ulubieńcami ;) ciężko jest przypomnieć sobie na koniec miesiąca ulubione produkty, bo sięgamy po nie często bez zastanowienia ;)
OdpowiedzUsuńZawsze mam wrażenie, że o czymś zapomniałam!
UsuńCzekam na recenzję podkładu Eveline. Zaciekawiłaś mnie nim, pierwszy raz go widzę :)
OdpowiedzUsuńBo to nowość :)
UsuńKosmetyki od Oillan są w większości naprawdę super :)
OdpowiedzUsuńMam na razie z nimi niewielkie doświadczenie. Coś szczególnie polecasz?
UsuńO proszę. A ja lubię tego Rimmela. ;) U mnie od początku jest lekko różowy i do mnie bardzo pasuje. Taki dzienny :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ten podkład LUMI...
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że najbardziej zainteresowała mnie emulsja do mycia twarzy Oillan Balance. Moja cera nie przepada za silnymi środkami myjącymi, więc staram się sięgać po łagodne kosmetyki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłaby Ci się spodobać!
UsuńMaska do włosów czekoladowa u mnie kompletnie się nie sprawdziła, pomimo, że obłędnie pachnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę maskę czekoladową z Kallosa ♥.
OdpowiedzUsuńTeż lubię czekoladowe paletki z Mur :)
OdpowiedzUsuńproszę pokaż na jednym zdjęciu te dwa podkłady zestawione ze sobą, zalezy mi na porównaniu kolorytu... błaga o pomoc bledzioch-topielny ;)
OdpowiedzUsuńO Aussie z tego co czytam to wnioskuję, że je się albo kocha albo nienawidzi - innego wyjścia nie ma :]
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest :) Ja bardzo lubię. Za wyjątkiem serii do włosów farbowanych, która mi nie przypadła do gustu.
Usuńmuszę koniecznie wypróbować tej czekoladowej odżywki!
OdpowiedzUsuńjestem najbardziej ciekawa tego podkładu Eveline i czekam na recenzję, a tak to nic nie miałam z tego co pokazałaś w poście. Ta maska z Kallos czekoladowa mnie kusi, nie tylko zapach czekolady ale jej działanie mnie interesuje :)
OdpowiedzUsuńRecenzja podkładu wkrótce :)
UsuńTa maska nie ma zapachu stricte czekoladowego, moim zdaniem jest bardziej waniliowy. Ale przepyszny!
achy są cudne! ;))
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubiłam ten tusz do rzęs :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Rival de Loop, nie zrażaj się do marki, ich płyn dwufazowy jest świetny :) Micela nie miałam, ale prawdopodobnie się już nie skusze :D I masz rację, że z tego Rimmela zostaje róż ;)
jestem zdziwiona, że Eveline wypuściło dobry podkład :D no i jak bardzo przypomina mi on opakowanie Revlona CS :D a ja mam tego Palemrsa i mnie zapach, no cóż, urzeka :D
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować kredki GR :)
OdpowiedzUsuń