Retro :: Oczy stonogi – sztuka malowania twarzy
Wszystkie się malują, ale...
Nie mam zamiaru wcale mówić o talencie malarskim i o umiejętności jego wyzyskiwania; mowić będę poprostu o sztuce malowania... siebie. Niestety, niewiele kobiet potrafi się malować dobrze. Wszystkie się malują... "pacykują" właściwie, lecz "artystki" o prawdziwym "talencie" są nieliczne.
Przedewszystkiem o kolejności, którą należy zachować w malowaniu. Zawsze pierwsze i konieczne jest dokładne... umycie się; najpierw w gorącej wodzie mydłem, potem spłókanie twarzy zimną wodą. Nie należy obawiać się mydła. Naturalnie nie należy przesadzać: są twarze, które wymagają szczególnie troskliwego wyboru gatunku mydła... ale, mydło – to czystość. A czystość to zdrowie!
Po umyciu twarzy zabieramy się do malowania rzęs: szczoteczkę umaczaną w tuszu, w kawałku rozpuszczonym jedynie kroplą wody... (plucie na tusz jest [nie] tylko nieestetyczne, ale i niehigjeniczne) pociągamy rzęsy od dołu do góry warstwą farby – gdy wyschną rozczesujemy je delikatnie małym grzebykiem, lub rozdzielamy zlepione włoski cienkim drucikiem. Gdy już mamy oczy, jak... stonogi, wcieramy delikatnie w skórę twarzy krem, lub inny tłuszcz, lub, o ile mamy tłustą cerę, – sok cytrynowy. (Coprawda żółknie od niego cokolwiek cera, lecz zato staje się niebywale gładka i odporna na wiatr i deszcz.)
Krem należy wcierać dwoma środkowemi palcami, posuwając niemi od oczu przez skronie i od nosa do boków twarzy, nie zapominając o czole, policzkach, podbródku i o końcach uszu. Następnie, o ile jest nam to potrzebne, rozcieramy na policzkach i trochę na brodzie, cienką warstwę różu – trzeba uważać, ażeby kształt kolorów był zbliżony do trójkąta, zwróconego podstawą do góry – inaczej bowiem wyglądać będzie nienaturalnie.
Kształt ust zaznaczamy czerwonym ołówkiem, który nastęnie rozcieramy na wargach palcem. Brwi podkreślamy ołówkiem, lub szczoteczką umaczaną w tuszu, zachowując kierunek pod włos, aby nie brudzić skóry, a tylko przyciemnić włos. Potem delikatnie nasypujemy twarz pudrem, rozcierając go watą. Kropla perfum, roztarta na ustach i włosach, zakończy naszą "pracę".
Rady te nie pomogą nic pani, która nie potrafi dobrać odpowiednich barw do swej twarzy. Brunetki i szatynki posiadające zwykle cery śniade mogą śmiało używać czarnego tuszu i ponsowej szminki. Dla blondynek o białej cerze wskazane są natomiast tusz i ołówek bronzowy i koralowej barwy szminka. Trzeba również brać pod uwagę "na kiedy" się malujemy i jak będziemy ubrane. Na spacer w dzień musimy malować się dyskretnie – światło słoneczne jest nielitościwym zdrajcą! Do cukierni i teatru malujemy się śmielej, a już na bal! Rozwijamy cały nasz "artyzm". Możemy sobie wtedy pozwolić i na podmalowanie powiek, szaro, błękitno lub liljowo. Do sukien ciemniejszych używamy śmielszego w barwach sposobu malowania; jasna suknia z całą bezwzględnością podkreśli przesadę ceglastych rumieńców i puprpurowych ust. A teraz, gdy tak wiele mówiłam, jak należy się malować, jedno ostrzeżenie: każdy puder i każda szminka, choćby były w najlepszym gatunku, – niszczy cerę. Więc jeśli chcecie być długo młode, jak najdłużej nie malujcie się. Piękną, świeżą cerę, błyszczące młodością oczy, tętniące krwią usta będziecie miały, przebywając na powietrzu i jak najwięcej używając ruchu.
Moja Przyjaciółka, nr 6, 1934.
***
Podsumowując, właściwa kolejność wykonywania makijażu jest następująca:
1. Mycie twarzy mydłem, spłukanie (czy raczej „spłókanie”) jej gorącą, a następnie zimną wodą.
2. Malowanie rzęs tuszem. Zwilżamy tusz wodą, plucie odpada. Malujemy rzęsy, pozostawiamy do wyschnięcia, później rozczesujemy grzebykiem lub drucikiem. Otrzymujemy oczy stonogi.
3. Wcieramy w twarz krem lub inny tłuszcz. Cerom tłustym wystarczy sok z cytryny.
4. W razie potrzeby nakładamy róż na policzki i brodę, nadając kolorowi kształt naturalnie wyglądających trójkątów.
5. Obrysowujemy usta czerwonym ołówkiem, następnie rozcieramy kolor palcem.
6. Przyciemniamy brwi ołówkiem lub szczoteczką umaczaną w tuszu, koniecznie pod włos.
7. Obsypujemy twarz pudrem i rozcieramy go watą.
8. Rozcieramy kroplę perfum na ustach i włosach.
Nie zapominamy o dobraniu odpowiednich kolorów, dostosowaniu makijażu do okazji, oraz o tym, że makijaż jest wielce szkodliwy (dodam, że makijaż owszem, jest bardzo szkodliwy, ale jeśli się go nie zmywa...).
Zobacz też:
Podziel się!
hehe plucie na tusz mnie rozwaliło:D:D
OdpowiedzUsuńPrzeraziłam się... Nawilżanie cery po aplikacji tuszu? Plucie na tusz do rzęs? Rozprowadzanie perfum na ustach? Jejku, odebrało mi to apetyt, a właśnie jem kolację xD Wyobraziłam sobie smak perfum na wargach... fe ;P
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie takie same odczucia... odechciało mi się malować :P
UsuńPlucie do tuszu :D LOL, ale jak sobie przypomnę kamienny tusz w jakimś puzderku jaki kiedyś znalazłam w domu, to nic tak go nie powoływało do życia jak ciepła ślina ;D oczywiście ja się tym nie malowałam, bo jeszcze byłam dzieckiem :)
OdpowiedzUsuńStraszne rzeczy... chociaż teraz czyta się to z uśmiechem :) Całe szczęście, że nauka cały czas idzie do przodu również w dziedzinie pielęgnacji skóry i makijażu.. :)
OdpowiedzUsuńOjej, to ja to wszystko robię niepoprawnie!!! ;)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru )
Brwi malowane i czesane pod włos na pewno przyciągną spojrzenia :D o pluciu wole nie myśleć o_O
OdpowiedzUsuńJak to wszystko bardzo się pozmieniało ciekawe co takiego w dzisiejszych czasach robimy co rozśmieszy pokolenia ;)
Kropla perfum na ustach? blee !
OdpowiedzUsuńZdziwiłam się z kroplami perfum na usta i z pluciem na tusz. Hahah xd ;)
OdpowiedzUsuńPlucie w tusz... widzę, że wszystkie o tym piszecie :D Ja osobiście - no nie ukrywam - za Chiny Ludowe nie wpadłabym na to, żeby pluć do tuszu x.X"
OdpowiedzUsuńHm, hm. A te perfumy na ustach to ja nie wiem, po co :D Chyba tylko po to, żeby panowie zbyt chętnie nie całowali :D
Wszytko powaliło mnie na łopatki! Dziewczyny od dziś najpierw tusz a potem krem do twarzy! ;)
OdpowiedzUsuńHm, powiem, że czuję się przerażona :D
OdpowiedzUsuńPerfumy na usta i sok z cytryny na twarz budzą mój głęboki sprzeciw. To znaczy, kremy dla cery tłustej często zawierają w sobie wyciągi z cytrusów, ale tak sam sok?
OdpowiedzUsuńTa cała gadka o szkodliwości makijażu to pewnie pozostałość po mentalności wiktoriańskiej, kiedy malowały się tylko kurtyzany. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, jakie składniki pakowano do kosmetyków (ołów etc.) mógł on naprawdę zaszkodzić. Tylko nie w XX wieku.
Biorąc pod uwagę kosmetyki, jakie były wtedy dostępne, rady na pewno były "zacne" ! Zwłaszcza tusz rozmoczony kroplą wody :) Pamiętam te tusze. Pewnie te bardziej leniwe Panie do nich pluły :D Fuuuuj :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, niektóre z tych rad przydałyby się pewnym osobom ;) Sok z cytryny brzmi jednak dość makabrycznie... Chyba, że stosowany jako tonik? Tusz z wodą... haha :) Brzmi również strasznie. Pluć? A fuj!
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog :)
OdpowiedzUsuń