Puk, puk! Tu GlossyBox
Wiem, że wszyscy wałkują teraz ten temat, ale co tam. Mam swojego GlossyBoxa, to o nim napiszę.
Jedni się pomysłem boxów zachwycają i niecierpliwie czekają na swoje pudełko, drudzy deklarują, że nie kupią, bo to nic innego jak kupowanie kota w worku, a skoro już ma się wydać 25, 40 czy 50 zł to lepiej na coś sprawdzonego czy wyczekanego. Ale właśnie do tej pierwszej grupy, czyli do ludzi wiecznie szukających nowości, którzy lubią testować różne rzeczy często ryzykując, pudełka są kierowane. To po prostu pudełko z niespodzianką – płacę, ale nie wiem co dostanę. Może będę zadowolona, a może rozdam zawartość i będę czekać na koleją edycję.
W moje ręce trafił dzisiaj pierwszy polski GlossyBox. Jak parę innych blogerek i vlogerek zostałam zaproszona na inauguracyjną imprezę, ale nie mogłam w niej uczestniczyć. Pudełko przywiózł mi więc kurier. Elegancki kartonik z logo Glossy Box, bardzo zachęcające!
W środku blado różowe pudełko. Zaskoczyło mnie trochę, że jest matowe, a to w końcu ma być GlossyBox :). Pudełko jest bardzo solidne i na pewno znajdę dla niego jakieś zastosowanie (tak, jestem zbieraczem).
Wewnątrz pudełka wszystko zawinięte w czarną bibułkę i przewiązane uroczą jasną tasiemką. Nie zabrakło również kartki, na której z jednej strony znajduje się tekst od firmy, a na drugiej opisy i orientacyjne ceny kosmetyków.
Kosmetyki zabezpieczono papierowymi wiórkami, ryzyko, że coś się zniszczy jest naprawdę niewielkie. Całe pudełko jest niezwykle estetyczne, prezentuje się równie dobrze jak na zdjęciach promocyjnych. W ogóle całość wydaje się być świetnie dopracowana, nawet (a może przede wszystkim!) teksty są składne, nie zauważyłam żadnych literówek czy błędów. Rozpakowywanie takiego pudełka to czysta przyjemność.
Zawartość:
Od lewej:
- Lierac, Balsam do cery odwodnionej Hydra-Chrono+, 15 ml
- Rene Furterer, szampon Okara Protect Color, 50 ml
- Nuxe, Huile Prodigieuse, 10 ml
- Marc Jacobs, woda toaletowa Daisy Eau So Fresh, 4 ml
- Masakï Matsushïma, balsam do ciała Masakï Cherry
Przyznaję, że zawartość bardzo mnie ciekawiła i jestem pozytywnie zaskoczona. W pudełku znalazły się wyłącznie kosmetyki pielęgnacyjne, ale z wyższej półki. Cieszę się bardzo z miniaturki kremu Lierac, bo bardzo lubię tę markę. Olejek Nuxe niby znam, ale nigdy nie miałam wersji bez drobinek, z przyjemnością od razu się na niego rzucę, bo stęskniłam się za tym upojnym zapachem. Szampon Rene Furterer to też miła niespodzianka, chociaż wolałabym spróbować odżywki, albo szamponu i odżywki, bo i tak przy każdym myciu jakąś odżywkę muszę zastosować. Będę mogła jedynie sprawdzić jak szampon pachnie i jak się pieni, a za efekt na włosach i tak w dużej mierze odpowiedzialna będzie odżywka. Za perfumowanymi balsamami uzupełniającymi linię perfum nie przepadam, bo zazwyczaj są dla mnie zbyt mało nawilżające, ale balsam Masakï Cherry z przyjemnością zużyję, bo pachnie bardzo wiosennie i zachęcająco. Jedyna rzecz, którą pewnie komuś podaruję to miniaturka Daisy Eau So Fresh - zupełnie mi ten zapach nie leży. Ogólnie zawartość pudełka naprawdę mi się podoba, oby tak dalej!
Pudełko kosztuje 49 zł, kwietniowe można zamawiać na glossybox.pl. Czy to dużo czy nie to już kwestia indywidualnych preferencji. Dla mnie cena mogłaby być niższa, ale biorąc pod uwagę naprawdę fajną zawartość chyba szarpnę się na pudełko kwietniowe.
Co myślicie o pudełkach w ogóle? Podoba się Wam GlossyBox?
Marcowe pudełko Glossy Box otrzymałam od Beauty Trend Poland, fakt ten nie ma wpływu na moją opinię.
No to zaczęło się :)
OdpowiedzUsuńMoże przesyłkę dostarczał nam ten sam kurier? :)
Zawartość jak najbardziej na plus :) Na pewno nie ma rozczarowania. Ja trochę żałuję, że nie zamówiłam...
OdpowiedzUsuńZ ciekawości policzyłam ile te wszystkie próbki są warte, wg tych orientacyjnych cen załączonych w pudełku. Wyszło mi około 155zł i szczęka mi opadła ;)
OdpowiedzUsuńA podchodząc całkiem niematerialnie do zagadnienia, to całość bardzo mi się spodobała. Pięknie zapakowane, doręczone akurat jak z pracy wróxiłam, miodzio ;) Nigdy w życiu bym nic z tych rzeczy nie kupiła, bo ciężko ryzykować spore pieniądze w nieznane produkty. A tak mogę sobie popróbować ;> Szkoda, że z kolorówki nic nie było.
Ach... żałuję... bo nie mam :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga :D Przejrzałam już prawie wszystkie wpisy hehe :) Dzisiaj otrzymałam mojego glossy boxa i jestem również zadowolona, jedyne co, to tak jak u Ciebie, nie przepadam za perfumami Daisy ;) może się do nich przekonam... Zapraszam do mnie :) www.choccolate.pinger.pl
OdpowiedzUsuńJa tam bym się z takiej miniaturki perfum bardzo ucieszyła :D lubię ten zapach, ale ze względu na cenę nie wiem czy kupię, bo nie mam pewności czy po kilku dniach nie zacznie mnie męczyć :P a miniaturka rozwiązuje problem :P
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się czy zamówić.. ale cena jest trochę wysoka.. zamówiłam ostatnio KissBoxa za 25zł i w środku było 6 kosmetyków plus ogrzewacz do rąk.. chyba jeszcze raz spróbuję z KissBoxem.. a może w miesiącu bez większych wydatków zdecyduję się na GlossyBoxa;)
OdpowiedzUsuńSuper zawartosc!!! Tez chceeeeee!!!! No ale ja dostane juz niedlugo austriackiego marcowego boxa :) w ktorym bedzie 9 kosmetykow w cenie 19,90 €. Napewno zaprezentuje go na blogu.szczerze mowiac juz sie nie moge doczekac na kuriera ;)
OdpowiedzUsuńmnie bardzo ciekawi zapach Daisy :)
OdpowiedzUsuńfajna zawartosc :) aczkolwiek zamiast pobki kremu mi bardziej poobalo by sie cos z kolorowki, troszke tego brakuje w tym zestawieniu.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wszelkie odmiany zapachu Jacobsa daisy. Taki wiosenny. Najbardziej klasyczna, ale tę wąchałam i też jest sliczna.
OdpowiedzUsuńZapraszam
http://apetycznapannapati.blogspot.com/
ja jestem na tak jesli chodzi o boxy :D
OdpowiedzUsuńJa też dzisiaj dostałam pierwsze pudełeczko i jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńMi się podoba ta adrenalina i ekscytacja towarzysząca pudełkom :) Marcowe przypadło mi do gustu, poza szamponem - oddam go mamie. Daisy fresh jest chyba trochę lepsze niż Daisy - nie mogę się zdecydować :D oba mi pięknie pachną. Nie mogę się doczekać kwietniowego :)
OdpowiedzUsuńNie kuszą mnie jakoś specjalnie. Mam węża w portfelu. Wyżera mi wszystkie piniondze.
OdpowiedzUsuńoch a ja właśnie jak pierwszy raz zobaczyłam, że w glossy boxie jest tak duża próbka daisy to myślałam, że sobie dupę skopie, bo strasznie się na ten zapach napaliłam ;p jestem na etapie przekonywania się żeby w końcu go kupić, choć cena dosyć skutecznie odstrasza tym bardziej, że nie ma małych pojemności... no ale cóż, może przynajmniej teraz będę mieć więcej motywacji/odwagi, żeby zaryzykować i kupić glossy box vol.2 ;)
OdpowiedzUsuńAle Wam zazdroszczę tego boxa!
OdpowiedzUsuńa ile te kosmetyki wynioslyby cie gdybys nie kupowal aprzez glossbox?
OdpowiedzUsuńOkoło 160,40 zł. Wyliczenie jest u Idalii.
Usuń