Makijaż :: Uwaga, bubel!
(Astor Colour Proof Definer)
Uwielbiam kredki do oczu, zazwyczaj używam czarnej (moją ulubioną od dłuższego czasu jest kredka Pupa Miltiplay), często sięgam też po żywe kolory, jak sephorowe kredki z serii Flashy Liner. Jakiś czas temu potrzebowałam brązowej kredki i na szybko złapałam w sklepie kredkę Colour Proof Definer w kolorze 002 BROWN (nie wiem dlaczego na stronie Astor tę kredkę nazywają Volume Definer). Dzisiaj oficjalnie to paskudztwo ląduje w koszu.
Według producenta kredka jest "wygodna w użyciu, nie wymagająca temperowania [...] Jest umiarkowanie miękka, dlatego stale utrzymuje idealne zakończenie sztyftu. Precyzyjnie rysuje zarówno grube, jak i cienkie linie i doskonale podkreśla kontur oczu."
Colour Proof Definer to kredka automatyczna. Tego typu kredki mają trochę wad, między innymi dość szybko się zużywają w porównaniu z tradycyjnym ołówkiem, ale też nie trzeba ich (zazwyczaj) temperować. Kredka Astor łatwo się wykręca i wkręca (spotkałam się z kredkami, których nie da się wkręcić z powrotem!). Sprawia wrażenie idealnie miękkiej, na dłoni rysuje się nią łatwo i przyjemnie. Kreski są wyraziste i dobrze napigmentowane.
Niestety na powiece kredka spisuje się fatalnie. Drapie skórę, trzeba ją nakładać przez parę minut, a kreska i tak jest mizerna. Po prostu kredka-niewidka! Zresztą zobaczcie:
Producent deklaruje, że kredka stale utrzymuje idealne zakończenie sztyftu. Niestety nie, w dodatku łatwo się łamie.
Teraz mam automatyczną brązową kredkę z Essence i gdyby ktoś w ciemno pokazał mi efekt kredki Astor (ok. 25 zł) i Essence (6,99 zł) powiedziałabym, że Essence musiała być droższa...
Trafiły się Wam takie kiepskie kredki?
Chcecie przed jakimiś przestrzec?
Macie swoje hity?
Podziel się!
Szukasz informacji o innym produkcie? Skorzystaj z WYSZUKIWARKI u góry strony lub zajrzyj do KATALOGU.
Bez względu na to, jak dany kosmetyk do mnie trafił, opisuję wrażenia z jego stosowania całkowicie szczerze. Pamiętajcie, że siłą rzeczy są to opinie osobiste, więc subiektywne. Nie mogę zagwarantować, że dany kosmetyk sprawdzi się u kogoś innego. Produkty, które przysłano mi do wypróbowania, oznaczam symbolem ★.
Astora wprawdzie nie próbowałam, ale podobne wrażenia mam po kredce Soft Kohl Rimmel - na dłoni piękny, głęboki granat, na powiece... Szkoda gadać. Nie wiem, ile musiałabym machać kredką i drapać powiekę, żeby uzyskać taki sam odcień, jak na ręce...
OdpowiedzUsuńna ręce wygląda świetnie, na powiece... nie dziwię się, że kredka trafia do kosza
OdpowiedzUsuńOj, lipna ta kredka :(
OdpowiedzUsuńJa umiem się posługiwać tylko eyelinerem w żelu, więc kredki mam tylko białą i cielistą na linię wodną ;d
@ Malowana Lala: Jestem pewna, że miałam kiedyś tę kredkę w wersji czarnej, ale zupełnie nie wiem jak się spisywała.
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą jak tu dobrze sprawdzić kredkę, skoro na ręce jest ok, a na powiece do kitu?
@ simply_a_woman: Już jest w koszu, paskuda :)
@ Chochlik: Widzisz, ja mam odwrotnie :) Zawsze używałam kredek i w kredkach jestem biegła, natomiast z eyelinerami w żelu czy kremie różnie, a w płynie - kiepsko :)
Faktycznie efekt na oku bardzo mizerny... Po raz kolejny sprawdziła się zasada, że to co droższe, niekoniecznie jest lepsze. Ja sama używam już drugą kredkę LongLasting Essence, czarną - za śmieszną cenę dostajemy naprawdę świetny produkt (dla mnie porównywalna z wodoodporną kredką Gosha).
OdpowiedzUsuń@ Ev: Z cenami i jakością bywa bardzo różnie, ale faktycznie kredki Essence są świetne. Mam teraz brązową, oliwkową i pomarańczową i pewnie kupię jeszcze inne :)
OdpowiedzUsuń