Małe zakupy – The Body Shop i Inglot
Osobom zainteresowanym przypominam, że promocja w Body Shopie trwa jeszcze do 5 maja. Wybrałam się dzisiaj z moimi pustymi opakowaniami, bo w końcu 22% rabatu to nie byle co! Kupiłam bananowy szampon i odżywkę, które uwielbiam – prześlicznie pachną, a włosy są miękkie i błyszczące. Poza tym żel do mycia twarzy o zapachu passiflory, którego nie miałam nigdy okazji spróbować, chociaż uchodzi –podobnie jak bananowy szampon – za kosmetyk kultowy. Do tego jeszcze malutkie mydełko o zapachu wiśni. Powąchałam też w sklepie wodę toaletową Marokańska Róża i przepadłam... Muszę ją kiedyś mieć!
Odwiedziłam też Inglota. Kupiłam tam podróżny zestaw pędzelków. Wybrałam pędzle z naturalnego włosia – w sumie są cztery sztuki, ale dzięki temu, że są dwustronne, tak naprawdę jest ich siedem. Etui zapina się na zamek, jest malutkie i bardzo estetyczne. Pędzle wyglądają uroczo, mają metaliczne czerwone rączki. Zestaw kupiłam jako prezent i muszę przyznać, że trochę wstyd dać go komuś, bo całość zapakowana jest dość paskudnie i bazarowo – foliowa torebka, z tyłu jakiś pogięty papier, który chyba sama wymienię na jakąś ładną tekturkę. A przecież przedmiot za 61 zł zasługuje na elegancki kartonik, prawda? Skoro nawet pomadki Inglotowe sprzedawane są w pudełku, to dlaczego nie pędzle?
Uwielbiam szampon i odżywkę bananową :) A odżywka mnie zaskoczyła niesamowitą wydajnością...
OdpowiedzUsuń